Po pierwsze – nikt nam za ten test nie zapłacił. Po drugie: tak, jesteśmy miłośnikami G-Shocków, ale uczucie to ma mocne, pragmatyczne podstawy. Po trzecie – uważamy, że model Casio GW-7900 to najlepszy G-Shock pod względem stosunku jakości do ceny i – także według tego kryterium – jeden z najlepszych zegarków na rynku dla aktywnych mężczyzn. Gotowi?
Testowaliśmy model Casio GW-7900 w wersji z wyświetlaczem negatywowym, który ma dodatkowe oznaczenie B-1ER. To G-Shock w czarnej skórze – i to dosłownie. Zaczniemy od mocnych akcentów – czyli bezdyskusyjnych zalet.
Wygląd. Przede wszystkim jest męski, wyrazisty i… ładny. To klasyczny G-Shock, czyli duża cebula, na dodatek bez kiczowatych kolorystycznych wstawek, które cechują niektóre modele Casio, sprawiając wrażenie “zabawkowych”. Może młodzież takie lubi – ale facet po czterdziestce z reguły wygląda z takim “sikorem” śmiesznie – podobnie jak w koszulce z nadrukiem z kreskówki.
W przypadku testowanego G-Shocka otrzymujemy duży zegar w czarnej obudowie i z wyświetlaczem negatywowym – czyli cyframi na czarnym tle. Zegarek nie traci nic ze sportowego charakteru, ale nie jest przy tym gadżeciarski. Co ważne, napisy zarówno na obudowie, jak i cyferblacie, są w kolorach białym, szarym i brązowym – bardzo dyskretne. Nic nam nie bije po oczach – oprócz czerni i wielkości.
Z ważniejszych cech, które faktycznie przydają się w codziennym użytkowaniu, to wodoszczelność 200M, wstrząsoodporność i Tough Solar, czyli ładowanie za pomocą światła słonecznego/dziennego.
Zacznijmy od wodoszczelności – czyli 200M. Nie oznacza ona, jak myśli wiele osób, bezpiecznego nurkowania do 200 metrów. 200 m = WR200 = 20 ATM = 20 Bar. Tak też jest napisane na deklu zegarka, czyli dokładnie “water resist 20 BAR”.
Ta klasa wodoszczelności oznacza zegarek odporny na zachlapania, kąpiel, pływanie i nurkowanie z akwalungiem. Ale także nie na głębokość z ciśnieniem 20 ATM. Dlaczego? Przede wszystkim ciśnienie w testach laboratoryjnych mierzone jest w warunkach statycznych. Nie wdając się w dywagacje, realnie nurkować możemy do maksymalnie 50 proc. tej wartości, czyli w naszym przypadku do 10 ATM/BAR. Możemy więc zejść do 90 metrów (na tej głębokości panuje ciśnienie 10 ATM).
Na jednym z forum nurkowym posiadacz innego modelu Casio, także z oznaczeniem 200M, zszedł na głębokość 60 metrów i – jak twierdzi – zegarkowi nic się nie stało. Z kolei właściciele zegarków Casio z oznaczeniem 100M testowali je wielokrotnie na głębokości 40 metrów i również nie zgłaszali problemów. Reasumując – można swobodnie pływać i nurkować, choć trzeba uważać na szok termiczny – zegarek nagrzany np. słońcem i nagle zanurzony w zimnej wodzie może utracić szczelność. Z tego samego względu nie polecamy również serwowania G-Shockowi sauny.
Inna cecha – Tough Solar – oznacza, że w zegarku nie musimy wymieniać baterii i działa praktycznie zawsze, ponieważ ładuje się za pomocą świata słonecznego/dziennego. No – może do czasu wymiany akumulatorów, które kiedyś się zużyją. Ale podobno to kwestia 10 lub więcej lat. Nawet gdy zegarek nie jest w ogóle wystawiany na źródło światła, działa do 9 miesięcy (od pełnego naładowania). Większość smartwatchów, w których bateria trzyma kilka dni, wypada na tym tle… żałośnie?
Zegarek ma również podświetlanie – i to nie diodką, a tzw. illuminatorem, czyli w przypadku wyświetlacza negatywowego świeci się cała powierzchnia liczb i liter. Przydaje się w ciemności – i to o niebo lepiej, niż gdy mamy do czynienia z popularną, tzw. powłoką neobrite (fluorescencyjną), którą pokrywane są m.in, wskazówki. Ta co prawda świeci, ale bardzo krótko – po dłuższym pobycie w kinie lub nocą w lesie nic nie zobaczymy. A podświetlenie diodą/diodami wygląda… tandetnie.
Casio GW-7900B-1ER ma także inną, flagową funkcję G-Shocków i innych modeli Casio, czyli tzw. waveceptor. To nic innego jak synchronizacja godziny z zegarem atomowym. W teorii zegarek – łącząc się raz na dobę, automatycznie, z najbliższym nadajnikiem (w przypadku Polski łapie sygnał z Niemiec), ustawia godzinę zgodnie z danymi z zegara atomowego i jest wówczas dokładny plus/minus 1 sekunda (po połączeniu zakończonym sukcesem).
W praktyce jednak funkcja ta bywa nieprzydatna – w wielu miejscach zegarek ma problemy z sygnałem (np. w środku domu, bloku, szczególnie zlokalizowanych w dużych miastach). Bez zarzutu działa jedynie w otwartej przestrzeni, w pomieszczeniu natomiast często pomaga odkładanie zegarka na parapecie okna. My użytkujemy zegarek w Warszawie, więc o synchronizacji w domu można zapomnieć (nawet na parapecie), za to można ją wymusić ręcznie, będąc w otwartym terenie np. na rowerze lub piwie. De facto takie wymuszenie sprowadza się to do łatwiejszego ustawienia dokładnej godziny. Można ją także ustawić samemu – tak jak w przypadku każdego zegarka. My używamy do tego celu strony www.zegaratomowy.pl. Bez ustawiania i przy braku możliwości synchronizacji dokładność G-Shocka – według danych producenta – wynosi plus/minus 15 sekund na miesiąc. W praktyce bywa lepiej.
Zaletą testowanego przez nas G-Shocka jest niewątpliwie komfort noszenia. Choć zegarek ma wymiary 52,4 mm x 50 mm x 17,7 mm, jest bardzo wygodny (w dużej mierze dzięki dodatkowym “listkom” pod kopertą) i nieźle wygląda nawet na wąskich nadgarstkach. Na zdjęciu w galerii G-Shock założony jest na nadgarstek o obwodzie 17,5 cm. Fakt – sprawia on wrażenie dużego, ale nie jest duży komicznie – nie czujemy się jak kierowcy auta ze spojlerem wyższym od dachu.
Co jeszcze ma testowany zegarek? Automatyczny kalendarz wyświetlający zawsze prawidłową datę, bez względu na długość miesiąca czy rok przestępny. Ma też pięć dziennych alarmów oraz sygnał pełnej godziny. O ile alarmy poranne są mało przydatne, bo zwyczajnie są ciche – o tyle ustawiane jako przypominacze w dzień mogą się przydać. Według nas najbardziej jednak przydaje się sygnał pełnej godziny – bo pozwala kontrolować czas, np. w pracy.
Zegarek ma oczywiście stoper (w trybach upływ czasu, międzyczasy, dwa finisze); może także odliczać czas do tyłu poprzez timer, czyli ustawiamy np. dwie minuty, naciskamy start i po ich upłynięciu zegarek wydaje sygnały. Przydaje się np. na siłowni do mierzenia przerw między seriami albo do… gotowania jajek.
Warto też wspomnieć o funkcji wyświetlania faz księżyca, choć raczej jej potencjał jest mocno ograniczony – może zainteresuje wędkarzy lub bojących się pełni.
Casio GW-7900B-1ER ma często spotykane w zegarkach szkiełko mineralne, które ma piąty stopień twardości w skali Mohs’a – jest elastyczne, a więc odporne na pęknięcia i stłuczenia. W praktyce szkiełko nie sprawia absolutnie żadnych problemów – nie zdarzyło się, przynajmniej nam, by się porysowało; ponadto G-Shock ma wystające ranty koperty, więc jeśli już się coś rysuje, to właśnie one – ale i na to jest sposób.
Casio, jako chyba jedyna firma zegarkowa na świecie, ciągle oferuje akcesoria – o ile nam wiadomo – do wszystkich wyprodukowanych modeli. My bez problemu kupiliśmy pasek i obudowę koperty do Casio DW-6600 (G-Shock z roku 1994!), w serwisie Casio mogliśmy również zamówić całą stalową kopertę do Casio GS-1150 – modelu G-Shocka nieprodukowanego już od ładnych paru lat, choć kultowego (tzw. Giez). Zatem jeśli pasek lub obudowa ulegną zniszczeniu – kupujemy nowe i zegarek wygląda jak ze sklepu.
Co do ewentualnych wad – i przy okazji wątpliwości wielu potencjalnych nabywców zegarków z wyświetlaczem negatywowym – wyjaśniamy, jak się przedstawia sprawa czytelności takiej tarczy w przypadku GW-7900B-1ER.
W świetle sztucznym świecącym z góry nie ma żadnego problemu z czytelnością godziny czy daty – cyfry pięknie “świecą”. Podobnie jest w słońcu. Nieco kłopotów może sprawić widoczność cyferblatu przy dziennym, mniej kontrastowym świetle – ale nie zdarzyło nam się, by nie widzieć godziny. Po prostu trzeba czasem zmienić kąt patrzenia, zwyczajnie dokładniej się przyjrzeć lub… podświetlić tarczę. W większości przypadków widać jednak od razu. Na pewno pod tym względem wygodniejsza jest wersja z wyświetlaczem pozytywowym (ma taki sam symbol jak testowany egzemplarz, ale bez literki B – czyli GW-7900-1ER). Wygląda jednak inaczej, bardziej swojsko – my uznaliśmy, że lepiej mieć oryginalny wizualnie i rzadko spotykany zegarek (bo praktycznie cały w czerni, włącznie z tarczą).
I na koniec rzecz istotna, o ile nie najważniejsza – cena. Testowany model, jeśli dobrze poszukamy, możemy kupić jako nowy z gwarancją za kwotę ok. 550 zł. Według nas jest to cena śmiesznie niska w porównaniu do tego, co zegarek oferuje. Reasumując – w naszym subiektywnym rankingu praktycznie bije on na głowę inne klasyczne, sportowe zegarki po względem stosunku jakości do ceny.
W sieci krąży kawał, w którym Hiob biadoli nad swoim losem i mówi: – Boże, za co te wszystkie klęski, cierpienia… Co ja takiego zrobiłem, czym sobie zasłużyłem? Boże, dlaczego… Wtem otwierają się niebiosa i rozlega się głos: – Bo cię nie lubię.
Tego G-Shocka lubić się zdecydownie da. Za klasyczną cebulowatość, za niegadżeciarski i męski wygląd (w kategorii G-Shocków), za wytrzymałość, za bezobsługowość i za cenę. Lubić się da także za wygodę i kultowość, która cechuje wszystkie G-Shocki. Tak szczerze – w porównaniu z tym “subtelnym monstrum” – inne zegarki, a w szczególności nowoczesne smartwatche, wyglądają jak komunijne zabawki dla chłopców jeżdżących czasem na deskorolce.
Jeśli jakiś posiadacz smartwatcha was wkurzy, rozwodząc się nad 15. funkcją swojej zegarkowej opaski fitness, zawsze możecie spytać, ile mu trzyma bateria i gdzie znajdzie prąd, gdy zabłądzi w górach lub w lesie.
Dodaj komentarz